Wczoraj wieczorem w moje ręce trafił długo wyczekiwany przeze mnie nowy Glossybox. Byłam bardzo ciekawa jego zawartości, ponieważ został przygotowany w calości przez jedną z blogerek - Maffashion. Ostatni glossybox , który był przygotowywany we współpracy z blogerkami (edycja letnia) był jednym z najbardziej udanych, który trafił w moje ręce. Tym razem, niestety, nie było tak pięknie.
Zobaczcie same!
Po otwarciu pudełeczka przywitała mnie gazetka oraz cytat od spodu wieczka.
W listopadowym Glossyboxie znalazły się:
1. Regenerum - Regeneracyjne serum do rąk
Cena: 14zł/50ml
Z tego produktu szczerze mówiąc ucieszyłam się chyba najbardziej.
Sporo o nim słyszałam (głównie kojarzyłam wcześniej z reklam), więc
myślałam żeby wypróbować, ale jakoś nie mogłam się zebrać do jego kupna
(14zł za krem do rąk to dużo). Akurat teraz skończył mi się mój
poprzedni więc w sumie fajnie, natomiast chyba nie jest to kosmetyk,
który powinien był znaleźć się w Glossyboxie (jest dostępny w drogeriach
i już żadna z niego nowość).
Jeśli chodzi o samo serum - w odróżnieniu od tego z czym spotkałam się na innych blogach czy Wizażu, jestem z niego zadowolona. Krem ma gęstą i tłustą konsystencję, co sprawia, że jest bardzo wydajny. Szybko się wchłania. Plusem jest również delikatny mydlany zapach.To
co mnie zaskoczyło to jego dobre działanie nawilżające i wygładzające.
Po raz pierwszy po kilku zastosowaniach widziałam znaczną poprawę stanu
skóry dłoni. Duży plus za to, że nawet po myciu rąk mydłem w płynie (w
pracy) moje ręce nie zrobiły się strasznie suche - co zazwyczaj miało
miejsce przy stosowaniu innych kremów. Minus - niezbyt ciekawe opakowanie (gdyby stał na półce przzy innych kolorowych kremach pewnie bym się nie skusimy), nieporęczne zamknięcie (szczególnie tuż po posmarowaniu rąk). 2. TEEZ Trend Cosmetics - Beautiful Eyes Flat Stiff Brush
Cena: ok. 80 zł / szt.
Uważam, że pędzelków, podobnie jak balsamów i kremów pod oczy, nigdy za wiele (chociaż chyba wolałabym znaleźć jakiś ciekawy kosmetyk zamiast niego...)! Pędzelek jest bardzo miękki, ale nie udalo mi się jeszcze go uzyć do zrobienia makijażu. Jeśli chodzi o ogólny wygląd - zupełnie nie w moim stylu. Złoty, pstrokaty - ja zdecydownie wolę proste, jednokolorowe. Dodatkowo, nie przepadam za pędzlami z bialym włosiem. Ponownie nie kupię ze względu na strasznie wysoką cenę...
3. Love me green - Certified Organic Firming Green Tea Body Cream
Cena: 80zł /200ml.
Z racji tego, że opakowanie oraz opis na ulotce wyglądalo zachęcająco postanowiłam go wypróbować od razu. Uwielbiam różnego rodzaju balsamy i mam ich w domu dość sporo, dlatego nowość bardzo mnie ucieszyła. Nigdy nie przepadałam za 100% organicznymi rzeczami (jakoś tak...) ale ten produkt wyjątkowo mnie zawiódł. Nie dość, że najpierw praktycznie rozlał mi się w rękach (ma bardzo rzadką konsystencję, za czym nie przepadam), to jeszcze nie był zbyt wydajny (mam wrażenie, że na nogi wylałam sobie 3/4 opakowania). Plus za to, że szybko się wchłonął. Szkoda, ze niestety zarówno podczas aplikacji jak i po wchłonięciu miał strasznie nieprzyjemny i drażniący zapach - wydaje mi się, ze miał być cytrusowy (coś pomiędzy cytryną a trawą cytrynową), jednak raczej przypominał ludwika do mycia naczyń, albo inną podobną chemię. Tragedia. Jeśli chodzi o właściwości ujędrniające - trudno mi ocenić po 1 użyciu.
4. BANDI - Krem z kwasem migdałowym i polihydrokwasami
Cena: 69 zł / 50 ml
Obecność tego kremu w Glossyboxie mnie zaskoczyła. Miło było zobaczyć dobrze znaną mi markę (i sprawdzoną!). Swojego czasu używałam już kilku kosmetyków Bandi - poleconych mi przez moją kosmetyczkę. Krem przyjemny, o lekkiej konsystencji i delikatnym zapachu (dla niektórych może być drażniący). Plus za szybkie wchłanianie - myślę, że świetnie nada się pod makijaż. Główną zmianą jaka rzuciła mi się w oczy po zastosowaniu go na noc to długotrwałe wygładzenie (odczuwalne również kolejnego dnia). Nie uczulił, nie wysuszył (ale też nie nawilżył zbyt mocno), nie zatkał porów i nie wywołał żadnych nieporządanych reakcji. Przez przypadek przeciągnęłam nim lekko po rance jaką miałam - obyło się bez pieczenia i szczypania. Raczej na plus, chociaz ciekawe jak sprawdzi się przy stosowaniu na dłuższą metę :)
5. SYNCHROLINE - Terproline Contour Eyes&Lips
Cena: 75 zł / 15ml
Na początku kiedy zobaczyłam ten produkt pomyślałam sobie, że szkoda, że "znowu krem do oczy". Potem zmieniłam zdanie, i stwierdziłam, że zawsze się przyda i postanowiłam wypróbować od razu. Jak wielkie było moje zaskoczenie kiedy okazało się, że tubka była prawie zupełnie pusta! Ledwo wycisnęłam resztkę, która starczyła mi na jedną aplikację pod oczy. Krem miał żelową konsystecję, o lekko żółtym kolorze, był bezzapachowy. Działanie trudno mi określić - udalo mi się zaaplikować go raz i to bardzo niewielką ilością.
Prezenty:
Calvin Klein CK Rveal (Cena: 229 zł / 30 ml)
Roberto Cavalli Just Gold (Cena: 190 zł / 30 ml)
Dodatkowo w ramach prezentów do pudełka dołączone były dwie próbki perfum - CK oraz Cavalli. Pierwszy bardzo fajny, delikatny (chociaż na początku trochę przypominał mi męski zapach), długo utrzymuje się na skórze. Drugi zupełnie mi nie odpowiadał, więc szybko zmyłam mydłem :)
Ogólna ocena pudełka: 3,5/5
A jak Wy oceniacie listopadowe pudełko?
Hmmm... jak dla mnie Julia się nie popisała tym pudełkiem, no ale cóż w sumie zajmuje się modą to nie można się czepiać :) Krem z Bandi wspominam bardzo miło :) Troszkę przykra sytuacja z tym kremem pod oczy :(
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny, jest mi bardzo miło :)
No niestety, sama liczyłam na element zaskoczenia, a tutaj szału nie było.. A szkoda. Jeśli chodzi o krem pod oczy - taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz, nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Ale widziałam już na kilku blogach i chyba na fanpage Glossyboxa, że nie tylko ja miałam taki problem.
UsuńNie ma sprawy, z chcęcią będę zaglądać częściej :)